inny. Zmartwiony okropnie, domyślił się wszystkiego i z rozpaczy, że wszystko już utracił, postanowił się zabić.
Wyszedł za miasto na stromą górę i z góry rzucił się w przepaść. Na szczęście, rosło na dole gęste i rozłożyste drzewo, spadł na to drzewo, podrapał się tylko trochę, zresztą nic mu się nie stało. Usiadł na gałęziach i myśli sobie, co teraz robić; żal mu było cudownych rzeczy, które stracił, wstydził się wracać do domu, bo już nie był takim bogatym panem, jak pierwej.
Pomimo tego zmartwienia czuł, że mu się jeść chce, bo od rana nie miał jeszcze nic w ustach. Rozejrzał się po drzewie, czy niema na nim jakiego owocu, i zobaczył wiele pięknych dojrzałych fig. Zerwał jedną i spróbował: była bardzo smaczna, więc zjadł drugą i trzecią. Wtym spostrzegł, że od tych fig urósł mu wielki, przeszło na łokieć długi nos! Znowu nowe zmartwienie: jakże będzie teraz wyglądał! jak się pokaże między ludźmi! Pomiarkował, że niema innej rady, tylko musi sobie odebrać życie.
Zlazł z drzewa i myślał iść do rzeki utopić się. Że jednak zachciało się mu bardzo pić, a do rzeki było daleko, oglądał się dokoła, czy niema gdzie studzienki lub źródła w pobliża. Zobaczył też niedaleko drzewa figowego źródełko z czystą wodą, a ponieważ nie miał czym czerpać wody, położył się na ziemi i chciał pić ustami. Jak tylko zamoczył nos w tej wodzie, nos zmalał, zamoczył go bardziej, nos znowu zmniejszył się, aż wreszcie był taki mały, jak wprzódy.
Ucieszył się niezmiernie tym odkryciem i postanowił skorzystać z tych cudownych fig i cudownej wody. Pobiegł czymprędzej do miasta, kupił za pieniądze, które miał jeszcze przy sobie ubranie takie, jakie nosili biedni przekupnie, kupił koszyk i flaszeczkę i wrócił znowu pod ową górę, aby koszyk figami, a flaszeczkę napełnić cudowną wodą.
Następnie twarz nieco zabrudził, aby go nikt nie mógł poznać. Tak przebrany zupełnie poszedł pod ogród królewski i czekał, rychło wyjdzie królewna ze swoim dworem na przechadzkę. Niedługo czekał. Wtedy zaczął głośno wołać:
— Świeże, smaczne figi! proszę kupić, świeże figi!
Królewna lubiła bardzo figi, posłała zaraz jedną z panien, i kupiła cały koszyczek fig, a że były bardzo piękne, kazała je zanieść do pałacu, zaprosiła ojca i matkę, razem usiedli w pokoju i zajadali, nie mogąc się tak dobrego owocu nachwalić.
Strona:Seweryn Udziela - Opowiadania ludowe ze Starego Sącza.djvu/32
Ta strona została uwierzytelniona.