Strona:Seweryn Udziela - Opowiadania ludowe ze Starego Sącza.djvu/39

Ta strona została uwierzytelniona.

Wkrótce przyprowadził Wojciech drugiego ślepego dziada, uczęstował go wódką, a potym dopiero opowiedział mu, po co go sprowadził i prosił, żeby mu pomógł wyszukać tego, kto się tu zakradł do niego.
— A dobrze ci tak, nie chowaj pieniędzy w worku, ale tak rób, jak ja robię. Dukaty zaszywam do kapelusza i cały majątek noszę zawsze na głowie, to też nikt nie może mi ich ukraść. A jaki ciężki? To mówiąc, rzucił kapelusz o stół, aż zadudniało.
Tymczasem cichutko wyszedł student z kąta i porwał kapelusz z dukatami, nim go dziad zdołał znowu włożyć na głowę. Dziad szuka kapelusza po stole, a tu go niema, więc wrzasnął straszliwie:
— Wojtek, wziąłeś mi kapelusz, złodzieju! oddaj!
— Jaki kapelusz? kiedy? — pytał Wojciech.
— Jak to kiedy? teraz! oddaj, bo cię ubiję.
— Ale nie wziąłem; co pleciesz? może spadł ze stołu.
Szukali koło stołu nadaremnie, bo kapelusza nie było nigdzie. Więc chwycił jeden dziad drugiego i bili się, za brody targali i włosy sobie z głów wydzierali. Krzyki i przekleństwa rozlegały się przytym, a student śmiał się w duszy z tego wszystkiego. Nareszcie pomęczeni zgodzili się na jedno, że musi tu być ktoś taki, który wziął ten kapelusz, chwycili przeto do rąk miotły żelazne i poczęli z niemi biegać dokoła i szukać złodzieja. Ale chłopak wcisnął się dobrze do dziury, że go znaleźć nie mogli.
— On tu gdzieś w dziurze siedzi, ale my go nie wynajdziemy! — rzekł Wojtek. — Napijmy się jeszcze wódki i pójdziemy po trzeciego kamrata, który patrzy na jedno oko, a wypatrzy zaraz złodzieja.
Na te słowa przestraszył się student i myślał, jakby się stąd wydobyć. Gdy się dziady napiły, mówi jeden:
— Ale wiesz, jak wyjdziemy, żeby nam ptaszek nie uciekł? Chwycimy się rękoma za szyje, a w drugie ręce weźmiemy miotły żelazne i wyjdziemy na pole.
Skorzystał z tego student, i gdy dziady miały się już brać a szyje, stanął w środku i objął rękoma jednego i drugiego. Myśleli, że we dwóch idą, a oni wyprowadzili trzeciego. Skoro wyszli, rozłączyli się, i Wojtek zamknął dobrze drzwi, a chłopiec niepostrzeżony wymknął się z lasu z workiem pieniędzy i w kapeluszu z dukatami na głowie.