się karmią i pasą nie wyglądają tak ładnie. Ale ta krowa nie zawsze chodziła z drugiemi po pastwisku, bo każdego dnia, jak bydło wyszło na paszę, znikała gdzieś na godzinę lub dwie i potem dopiero wracała.
Pasterka chciała wiedzieć, dokąd ta krowa chodzi i dlaczego tak ładnie wygląda; więc raz zostawiła bydło swoje przy innej, a sama zdaleka poszła za krową i zobaczyła, jak weszła między gęste krzaki i znikła. Dziewczyna zbliżyła się ostrożnie i ujrzała otwór duży w ziemi; zajrzała i zobaczyła, jak tam krowa coś jadła, czy lizała. Weszła dalej do tej jaskini, a tam była sól, którą krowa lizała i na tej soli tak się podebrała. Zaś obok soli w kącie była kupa złotych i srebrnych pieniędzy. Ucieszyła się pasterka, nabrała pieniędzy do fartucha i razem z krową wróciła do bydła, a z bydłem wieczorem do domu.
O tym, co się stało, nic nie mówiła nikomu, a pieniądze schowała w stajni pod żłobem. Powtarzało się to codziennie przez całe lato. Dziewczyna naznosiła pełno pieniędzy, że się ledwie pod żłobem mogły zmieścić.
Jednego dnia szukał gospodarz czegoś w stajni koło żłobu, poruszył szmaty, któremi były przykryte pieniądze, i zobaczył z przerażeniem pełno złota i srebra, że aż blask bił od tego. Spytał się dziewczyny, skąd to jest, a ona opowiedziała mu wszystko, jak było. Gospodarz bał się tych pieniędzy ruszać, bo to może zaklęte przez jaką nieczystą siłę, i poszedł do proboszcza poradzić się, co z tym zrobić. Proboszcz powiedział, żeby te skarby oddać Panu Bogu na chwałę i ulać z nich dzwon do kościoła.
Tak się też stało. Ulano wielki dzwon do fary, a na pamiątkę wyrobili na tym dzwonie pasterkę z krową, że to ona ten dzwon ufundowała.
Szedł Pan Jezus ze św. Piotrem po ziemi, jako biedni dziadkowie, i dostali od pewnej gospodyni podpłomyk. Szli dalej, Pan Jezus naprzód, a św. Piotr za nim, ścieżką wśród lasu. Św. Piotrowi zachciało się spróbować tego placka, lecz nie śmiał Pana Jezusa prosić o to. Wziął, ułamał kawałek placka i zaczął gryźć pokryjomu, bo myślał, że Pan Jezus nie będzie