być się na wierzch, albo czy nie znajdzie gdzie dziury, bo wtenczas włożyłby tam nogę i wylazł wygodnie.
Tymczasem zamiast korzenia, zamiast dziury, natrafił na coś takiego, co mu się zdawało podobnym do klamki. I rzeczywiście, gdy klamkę tę nacisnął, otwarły się drzwi ukryte, i wszedł do obszernej izby pod ziemią, pełnej nieznanego wojska. Zdziwiony i zalękniony chłop nie wiedział, co teraz począć. Aż zobaczył, że jakiś wojak idzie do niego; spytał się: „Którędy stąd wyjść można na świat?”
— Człowiecze, skądżeś się ty tutaj wziął? — zapytał go wojak — i pocoś tu przyszedł? Chcesz wyjść na świat, ale ja nie wiem drogi. Idź do drugiej stancji, to ci tam może powiedzą.
I pokazał mu palcem drzwi w rogu izby, które ledwie można było odróżnić od ściany. Gdy się chłop zbliżył do tych drzwi, same się otwarły, a on wszedł do drugiego pokoju, mniejszego już, a w nim byli sami oficerowie. Jeden z oficerów przystąpił do wieśniaka i zapytał się go: po co tu przyszedł i czego chce? Chłop opowiedział wszystko, skąd i jak przyszedł, i prosił, aby mu wskazali drogę na świat.
— Nie znam ja tej drogi, to ci nie mogę wskazać, ale idź do dalszej stancji, może ci tam wskażą — powiedział oficer.
Poszedł nasz gospodarz do trzeciej sali i zastał tam samych najstarszych wojskowych. Z wielką nieśmiałością zbliżył się do jednego z nich i zapytał o drogę na świat.
— Skądżeś ty tu przyszedł, człowiecze? — zawołał ten zdziwiony — i poco? Jesteśmy tu już kilkaset lat, a jeszcze nigdy żaden żywy człowiek do nas nie zabłądził. Nie pokażę ja ci drogi na świat, bo jej nie znam, ale idź tam do króla, to król ci pewnie powie, którędy możesz się stąd wydostać.
I wskazał drzwi, prowadzące do czwartego pokoju. Drzwi znowu otworzyły się same, gdy wieśniak zbliżył się do nich, a wtedy ujrzał króla w koronie na głowie i płaszczu królewskim, siedzącego na tronie. Zatrwożony chłop upadł na kolana i nie wiedział nawet, jak zacząć mówić, ale król odezwał się łagodnym głosem:
— Wstań i nie bój się, nic ci się tu złego nie stanie. Wiem, pocoś przyszedł, ale teraz już wieczór, nie czas ci w drogę. Zanocujesz tutaj, a jutro pokażę ci, którędy wrócisz do domu.
Zaraz też jacyś niewidzialni słudzy zastawili do wieczerzy,
Strona:Seweryn Udziela - Opowiadania ludowe ze Starego Sącza.djvu/46
Ta strona została uwierzytelniona.