sądnego dnia... No, zjedz teraz śniadanie, a potym pokażę ci drogę na świat.
Znowu niewidzialni słudzy stół nakryli i zastawili śniadanie, do którego usiadł król z chłopkiem. Gdy zjedli, rzekł król do wieśniaka, pokazując mu szklane drzwi, prowadzące na ogród:
— Temi drzwiami wyjdziesz na ogród, przejdziesz przez cały ogród aż na koniec; tylko pamiętaj, abyś w tym ogrodzie nie zerwał ani jednego kwiatka, ani jednego owocu. Na końcu ogrodu zobaczysz wielką gruszę, a gdy się do niej zbliżysz, zrzuci ci trzy gruszki. Te gruszki zjedz, to potym będziesz w domu.
Chłop ukłonił się nizko, za wszystko podziękował i wyszedł na ogród. A był to ogród bardzo piękny: rosły tam prześliczne kwiaty i piękne drzewa, na drzewach takie dojrzałe owoce, że ślinka już szła na nie. Ale wieśniak pamiętał rozkaz króla, więc prędko śpieszył, aby go co nie skusiło zerwać kwiatka lub owocu.
Gdy doszedł na koniec ogrodu, zobaczył wielką gruszę. Wiatr zatrząsł gałęźmi, i spadły trzy gruszki pod nogi. Zjadł te gruszki i usiadł pod drzewem, a że mu się jakoś spać zachciało, więc zdrzemnął. Skoro się zaś obudził, ujrzał, że już jest we własnym domu.
W małym domku pod lasem mieszkał biedny chałupnik, który żył tylko z zarobku, a całym majątkiem jego była jedna krowa. W tej wsi było siedmiu złodziejów. Spodobała im się krowa tego chałupnika, i zmówili się, żeby ją ukraść. Ale chłop spał czujnie i często w nocy wychodził na pole, bo słyszał, że po wsi złodzieje kradną, to też bał się o swoją krowinę. Jednej nocy spostrzegł, że się ktoś skrada pod stajnię, wyskoczył i złodzieja spłoszył. Na drugą noc zobaczył, jak się mignął pod oknami cień jakiś, i znowu odpędził złodzieja i jeszcze lepiej pilnował swego dobytku. Przez kilka następnych nocy prawie nie sypiał i pomiarkował, że złodzieje nie dadzą się zbić z tropu, że każdej nocy kręcą się koło chałupy, i że skoro tylko zaśnie kiedy dobrze, wyprowadzą mu krowę. Zmartwiony, uradził w końcu z babą, że trzeba krowę sprzedać, bo inaczej ukradną ją złodzieje.