jego żona codziennie doiła. Nie mógł tylko zrozumieć tego, że już trzeci człowiek gada, że to koza.
— Ha! no, zobaczymy, co będzie dalej; jeszcze mila drogi do miasta.
Nadybał wreszcie czwartego złodzieja, lecz jakże się przeraził, skoro ten przemówił podobnie, jak poprzednicy:
— Szkoda, gospodarzu, sprzedawać taką ładną kozę!
Chłop splunął, przeżegnał się, spojrzał z ukosa na krowę i myśli sobie:
— Chyba mi złodzieje zadali jakie uroki, że ja widzę krowę, a wszyscy widzą, że to koza. Albo ją djabeł opętał, abo co. Kraczą, jak kruki: „Koza, koza!“
I znowu splunął na ziemię, oglądał krowę, głaskał, dotykał się głowy, rogów, grzbietu; chciał sprawdzić, czy krowę, czy kozę prowadzi. Ale przecież była to krowa. Tymczasem spotkał piątego, który go wprost zaczepił:
— Możebyście mi sprzedali, gospodarzu, tę kozę?
Nie było co gadać: widocznie koza! Djabeł krowę odmienił pewnie za sprawą złodziejów, że się im kradzież nie udała; zemścili się. Ale co tu teraz robić? Z djabłem mieć do czynienia — nieczysta sprawa, a znowu żal sprzedawać krowę jako kozę, bo zamiast kilkudziesięciu, wziąłby tylko kilka papierków. „Może się jeszcze co stanie na moją korzyść“ — myślał sobie i poszedł dalej. Szósty złodziej przystąpił do targu:
— Ile chcesz za tę kozę?
— Przecież widzicie, że prowadzę krowę — bronił się chłop jeszcze — chcecie kupić krowę, to kupcie; prowadzę na sprzedaż.
— Żartujcie zdrowi! cóżem to, dziecko, żebym jeszcze kozy nie znał? Gadajcie, co chcecie za nią.
— A, dziej się wola Boża, — mruknął strapiony chłop — widocznie już było przeznaczone, żebym krowę stracił, przecież djabła z sobą nie będę wlókł do miasta, jeszczeby mię jakie nieszczęście spotkało.
A głośniej dodał: — Cóż dacie?
— Piątkę — rzekł złodziej.
— Piątkę? za krowę? — zawołał rozżalony wieśniak — nie, za piątkę nie dam! — szarpnął krowę za powróz i poszedł dalej, myśląc, że może kto da więcej.
Już w pobliżu miasta spotkał siódmego złodzieja, i targ w targ sprzedał mu krowę, jako kozę, za siedem papierków. Zmartwiony, zawinął pieniądze w szmacinę i włożył za pazu-
Strona:Seweryn Udziela - Opowiadania ludowe ze Starego Sącza.djvu/50
Ta strona została uwierzytelniona.