bo myślała, że królewny przecie nie dostanie, więc niech raczej nie dojedzie.
Dużo już drogi ujechali, gdy koło południa, zmęczeni i głodni, zatrzymali się pod lasem, zsiedli z koni, zdjęli tłomoki, a konie popętane puścili na paszę. Widać, że pies był jeszcze głodniejszy, bo nim ułatwili się z końmi, dobrał się do pieczonej kaczki i zjadł całą ze smakiem. Ponieważ kaczka była zatruta, zaczął się zaraz trząść, zawracać i zdechł niezadługo. Odrzucili zdechłego psa na bok, a sami rozpalili ognisko, żeby coś do jedzenia przygotować. Tymczasem zobaczyły kruki padlinę, zleciało ich trzech, i psie ścierwo rozszarpały. Ale trucizna była tak mocna, że po tej uczcie nie mogły już kruki odlecieć i zaraz pozdychały. Tak pan rzekł do tego służącego:
— Może się nam te kruki na co zdadzą, weźmij i schowaj je do torby.
Odpocząwszy, pojechali dalej i na noc zajechali do karczmy wśród lasów, gdzie mieszkało dwudziestu czterech zbójów. Chcieli go zabić, ale im się spraszał:
— Zabijecie mnie potym, teraz głodny jestem, zjedzmy wprzód to, co mamy do jedzenia.
— A dobrze — przystali i kazali podać wieczerzę, a ten kazał służącemu upiec kruki potrute i dał je rozbójnikom do jedzenia, jako dzikie kaczki. Trucizna była dobra, bo wszyscy w nocy poumierali.
Nad ranem wybrali się dalej w drogę i dojechali wreszcie do zamku, gdzie mieszkała mądra królewna. Tam się zgłosił do tej królewny, że chce jej zadać zagadkę do zgadnięcia. Ucieszyła się królewna tą nowiną, bo rada była wyśmiać znowu jednego, który chciał być od niej mądrzejszym, i powiesić go za to. Kazała go puścić i ciekawa była usłyszeć, co jej powie. Wtedy on zadał jej taką zagadkę:
— Jeden zabił jednego, jeden zabił trzech, trzech zabiło dwudziestu czterech.
Za trzy dni miała królewna dać odpowiedź, a tymczasem mieszkali oba ze służącym w zamku, i dobrze im było, bo mieli co jeść i pić.
Myśli królewna pierwszy dzień nad tą zagadką i nic nie może wymyślić. Przestała się już śmiać, ale szukała sposobu, jakby tu postawić na swoim. W nocy posłała jedną zaufaną swoją pannę do służącego, żeby się koniecznie dowiedziała od niego, co znaczy ta zagadka. Ale służący był wierny swojemu
Strona:Seweryn Udziela - Opowiadania ludowe ze Starego Sącza.djvu/54
Ta strona została uwierzytelniona.