— Ja drugi!
— Ja, ja!
Nauczyciel oganiał się, jak mógł i zdążał za tablicę, bo tam stała szafa szkolna. Tymczasem jeden z chłopców odebrał mu laskę, drugi wziął z ręki czapkę, trzeci dźwignął stołek, aby go ustawić za tablicą, bo pan nauczyciel musiał się porządnie ubrać, jakże mogłoby być inaczej? Więc nauczyciel otworzył szafę, a chłopcy wydobyli szczotkę i czernidło, potrzebne do czyszczenia butów, szczotkę do czyszczenia ubrania — inni pomagali panu zdjąć surdut, a był już dosyć stary i surdut i nauczyciel. Pamiętam, że surdut był ciemno-zielony, a z przodu tak wytarty, czy wysmarowany, że trudno było odgadnąć, jakiego koloru było niegdyś sukno, ale za to błyszczał się, jak czarne buty pięknie wyczyszczone.
Pana nauczyciela umieściliśmy teraz na stołku i dalejże na wyścigi ściągać buty, aby je wyczyścić. A wszystko robiliśmy tak prędko, tak zgrabnie, bo każdy dobijał się o zaszczyt obsłużenia pana nauczyciela, że nieraz o mało nie ściągnęliśmy go ze stołka na podłogę, aż wołał:
— Powoli! powoli! już dosyć!
W mig jeden chłopiec chwycił but jeden, drugi but drugi i czyścili je zawzięcie, tymczasem trzeci
Strona:Seweryn Udziela - Wesołe opowiadania wesołego chłopca.djvu/12
Ta strona została uwierzytelniona.