niósł już spiesznie w miednicy wodę z pod studni, rozlewając ją po drodze, bo się spieszył, a inni, biegając potrącali go też, jak mogli. Pan nauczyciel począł się myć, chłopcy podali mu mydło i ręcznik, które wyciągnęli ze szafy, bo tam było wszystko.
Skoro pan nauczyciel umył się porządnie, już jeden porwał miednicę i biegł z nią na dwór, aby wylać wodę, chociaż nie wiele jej tam było, bo cała klasa była zalana — inny podawał ręcznik, inny przysuwał stołek do siedzenia, bo trzeba było wdziać buty wyczyszczone, aż się świeciły. Jeden wciągał panu jeden but na nogę, drugi drugi, a pan nauczyciel ciągle krzyczał:
— Powoli, bo mnie obalicie!
Już też i surdut był wytrzepany, więc dalejże wciągać go, co tylko wyżsi chłopcy mogli zrobić.
Teraz wszystkie przybory rannej toalety wkładało się do szafy, a pan nauczyciel wyświeżony, wyelegantowany, zadowolony ze siebie, brał skrzypce do ręki i w nagrodę za przysługi, oddane mu przy rannem ubieraniu, zawołał:
— No, chłopcy, teraz zaśpiewajcie! — pociągnął smyczkiem po strunach, a myśmy zapiszczeli:
— Pod ostrogskim borem...!
Strona:Seweryn Udziela - Wesołe opowiadania wesołego chłopca.djvu/13
Ta strona została uwierzytelniona.