I tak codziennie pięknie, wesoło szła nauka... ale mnie matka nauczyła czytać na książce do modlenia.
Już od tygodnia mówiono w domu o zbliżającym się odpuście w dniu Narodzenia Najśw. Panny Marji, jaki się odbędzie w sąsiedniej wiosce 8. września. Matka wybierała się na ten odpust, służąca także iść miała ochotę, a ja, a ja, ma się rozumieć, chciałem iść także.
— Nie chcę cię brać ze sobą — mówiła matka — bo znowu coś zbroisz i narobisz mi wstydu, a może i kłopotu niemało.
Obiecywałem, że się będę zachowywał jak najgrzeczniej, że matki nie opuszczę ani kroku, żeby mnie tylko zabrała ze sobą, bo nigdy jeszcze nie byłem na wsi na odpuście, a musi tam być pięknie, skoro tylu ludzi nawet procesja wybiera się z pielgrzymką.
Po długich prośbach przyobiecała mi matka, że mnie weźmie ze sobą. Nie mogłem się dnia tego doczekać. Co ja tam zobaczę? Poco tam tylu ludzi wędruje? Pytałem moich towarzyszy, czy który z nich idzie także na odpust. Żaden