kolegów i starszych studentów znajomych, czy który nie był u biskupa, czy który nie widział, jak biskup mieszka. Żaden. Nikt nic nie wiedział, nikt nic nie widział. Powtarzali tylko, że biskup przyjmuje biednych studentów, proszących o wsparcie i wsparcia im nie odmawia.
Niech się dzieje, co chce, muszę być u biskupa, muszę zobaczyć, jak biskup mieszka.
W najbliższe pogodne popołudnie, około godziny czwartej poszedłem jako student ubogi prosić o wsparcie. Bo rzeczywiście byłem biednym studentem, utrzymywałem się bardzo skromnie z lichych lekcyj, więc gdyby mi biskup coś ofiarował, przydałoby się. Ale mnie szło nie o tych kilka złotych, ja chciałem wiedzieć jak biskup mieszka.
Idę. Otworzyłem delikatnie i cicho drzwi furtki w bramie pałacu biskupiego i wszedłem do obszernej sieni. Zamknąłem furtkę za sobą. Z drugiej strony sieni otwarta była brama na dziedziniec. W sieni nie było nikogo. Czekałem, może się kto pokaże. Ale panowała zupełna cisza dookoła. Z boku sieni zobaczyłem oszklone drzwi. Zbliżyłem się do nich i popatrzyłem przez szyby. Zobaczyłem schody, wiodące na górę; były pomalowane i zasłane chodnikiem. Aha, tędy biskup chodzi.
Strona:Seweryn Udziela - Wesołe opowiadania wesołego chłopca.djvu/29
Ta strona została uwierzytelniona.