czony i przyprowadził księdza gotowego odprawić mszę świętą, zaczął się znowu dobijać, aby mu bramę otworzono. Tymczasem usłyszał tylko śmiech szyderczy i odpowiedź, że nie przyniósł jeszcze miotły, aby podmieść miejsce, na którem ma się odprawić nabożeństwo.
Przeraziliśmy się, słuchając tego strasznego opowiadania, bo trudna z djabłami sprawa i mogliby jeszcze głowę ukręcić, gdyby się im sprzeciwić.
Ale opowiadający ciągnął dalej.
— Jest jeszcze jedno podanie o zniknięciu Maciaszkówny. Dziewczyna zamiast iść do kościoła w niedzielę, podczas sumy pasła bydło. Wtedy wyskoczył djabeł, porwał ją i zaniósł do jaskini pod ziemię. Jeden z parobków poszedł jej szukać. Spuścił się do jaskini, szedł, szedł długo i daleko, aż natrafił na rzekę podziemną, której nie mógł przejść. Widział tylko na drugim jej brzegu w głębi w jakiejś komnacie Maciaszkównę, rachującą pieniądze. Gdy na nią zawołał, zbliżyła się i powiedziała, że może ją wybawić tylko ten z rodu Maciaszków, kto zostanie księdzem i przy pierwszej mszy świętej pomodli się za nią.
To drugie podanie zdaje się być prawdziwsze. Było już kilku księży w naszej rodzinie, ale każdy w czasie mszy 1-szej zapominał o nieszczęśliwej krewniaczce.
Strona:Seweryn Udziela - Wesołe opowiadania wesołego chłopca.djvu/40
Ta strona została uwierzytelniona.