godę, a widzieliśmy, że kobieta z przerażenia ręce załamała.
I wyście tam byli? I nie baliście się niczego? A jakby was djabeł gdzieś tam w skałach podusił, albo otwór zawarł za wami? No, no, odważni chłopcy — powtarzała po kilka razy.
A my dumni z dokonanej wyprawy pożegnaliśmy poczciwą Maciaszkową i obdarzeni chlebem i masłem na drogę, pomaszerowaliśmy z powrotem do miasta.
Mieliśmy bardzo dobrych nauczycieli, pracowali sumiennie, aby nas czegoś nauczyć, słabszym pomagali, nie dokuczali nikomu, więc też między uczniami a gronem nauczycielskiem panowały stosunki jak najlepsze.
Tylko z nauką fizyki i chemji mieliśmy zawsze kłopot niemały. W szkole było dosyć przyrządów do nauki tych przedmiotów, a szeregi szaf w gabinecie mieściły ich wiele, uszeregowane w porządku, wyczyszczone, że aż błyszczały. W klasie nie widzieliśmy żadnego, nauczyciel nie robił przy nas doświadczeń naukowych, o które ciągle dopominaliśmy się, ciągle prosili.
Później dopiero pomiarkowaliśmy, że pan pro-