fesor obawiał się, aby mu się przy doświadczeniach nie zanieczyścił jaki przyrząd, a może nawet nie popsuł i byłoby potrzeba oczyścić go, albo — co nie daj Boże — naprawić, a tu — prawdę powiedziawszy — panu profesorowi robić się nie chciało.
Przy nauce fizyki musieliśmy zadowolić się obrazkami w książce, ale cóż z chemją? Wszystko kuć na pamięć, nie rozumiejąc niczego! Więc codziennie gorąco prosiliśmy profesora, aby nam co pokazał. Wreszcie, zmiękczony naszemi prośbami, ustąpił i obiecał nam pokazać nazajutrz, jak się otrzymuje wodór. Oczekiwaliśmy z ciekawością tego nadzwyczajnego zdarzenia.
— Co to będzie? Jak to będzie? — odzywały się zewsząd głosy.
Profesor przyniósł do klasy może półlitrową flaszeczkę z dwoma szyjkami (dziwo!), wrzucił do niej kilka kawałeczków cynku, lejkiem szklanym nalał wody do połowy, potem ostrożnie po szklanej laseczce kwasu siarkowego, zatkał szyjkę szczelnie korkiem gumowym, a do drugiej szyjki wetknął też gumowy korek z rurką szklaną nie sięgającą wewnątrz flaszki do powierzchni wody, a na zewnętrznej stronie zakończonej maleńkim otworkiem.
Strona:Seweryn Udziela - Wesołe opowiadania wesołego chłopca.djvu/46
Ta strona została uwierzytelniona.