— Nie można, jeszcze poczekajcie z kwadransik, aby uniknąć niebezpieczeństwa. Gdym chodził na uniwersytet w Wrocławiu... — znowu powtarzał znane nam już opowiadanie o wypadku, jaki tam miał się wydarzyć profesorowi chemji.
Byliśmy coraz niespokojniejsi i niecierpliwsi i znowu prosimy:
— Panie profesorze, może już zapalić. Godzina kończy się, a my nic nie zobaczymy.
— No, może się uda, sprobujcie, ale jeżeli się co stanie, ja nie odpowiadam za nic.
To powiedziawszy, zeszedł ze stopnia i poszedł ku tablicy, by za nią schronić się przed niebezpieczeństwem. My także w trwodze o swoją całość, uradziliśmy, że trzeba z płomieniem przystępować do tej flaszeczki na katedrze z daleka i przygotować jakąś ochronę przynajmniej na głowę. Najodważniejszy kolega wziął laskę profesora, owinął koniec papierosem, zapalił go i powoli z wyciągniętą ręką naprzód, zbliżał się do nieszczęśliwej flaszki, starając się przy tem skryć głowę pod katedrę. My zaś wszyscy wleźliśmy pod ławki, wystawiając tylko czupryny i zerkając oczyma na płomień. Profesor zaś strwożony stanął za tablicą i nieszczęśliwy oczekiwał z nami wypadku.
Ileż to było radości, gdy zobaczyliśmy, że
Strona:Seweryn Udziela - Wesołe opowiadania wesołego chłopca.djvu/48
Ta strona została uwierzytelniona.