Od tej chwili dopiero zaczęły się moje utrapienia i dotąd nie skończyły się jeszcze. Oto moja babka wybrała sobie na drugiego męża mojego stryja, rodzonego brata mojego ojca i to jeszcze brata najmłodszego! To niesłychane!
Stryj mój został ojczymem mojego ojca, a więc moim dziadkiem zarazem, a ja byłem jego bratankiem i wnukiem, czyli w prostej linji byłem własnym stryjem! Własnym stryjem! A więc stryjecznym bratem własnego ojca! Słyszycie? Okropność! W głowie przewraca mi się od tego!
A różni znajomi tworzyli na ten temat inne, najprzeróżniejsze kombinacje. W szkole nazywali mnie koledzy własnym dziadkiem.
Więc kimże jestem?
Ratujcie mnie, moi kochani i pomóżcie mi wybrnąć z tego zawikłania rodzinnego.
Nie chciałem iść do szkoły, bo się szkoły bałem. Nieraz, gdy coś zbroiłem w domu, to mi odgrażano:
— Poczekaj! Tylko ty pójdziesz do szkoły!
To też, gdy matka kupiła mi tabliczkę i rysik i wzięła za rękę, aby mię oddać w opiekę nauczy-