Strona:Siedem powiastek.pdf/17

Ta strona została uwierzytelniona.

mię na kłamcę i szkodnika.... Otoż wam nie otworzę... nie... naraz sztuka, póty dzban wodę nosi, póki się ucho nie urwie, dajcie mi pokój.
— O mój kochany Ruys.
— Zmiłuj się dzielny marynarzu!
— Komodorze!!
— Admirale!!!
— Masz skrętkę wybornego tytoniu za klucz.
— Weź moją ładną fajkę z piany morskiej za klucz.
I skacząc w koło starca wołali ogłuszającym krzykiem:
— Klucz! klucz! klucz!
— Nie! nie! nie! wołał Ruys, nie dam! nie dam klucza.
W tem jeden z uczniów spostrzegłszy koniec klucza który wyglądał z kieszeni, wyrwał go szybko i otworzył drzwi pracowni. Stało się to tak prędko, że Ruys słyszał jeszcze wołających: Klucza, kiedy połowa uczniów już tam wbiegła.
— Moi panowie, zawołał służący, zaklinam was na wszystkie świętości nie zróbcie szkody. Wydarliście mi przemocą klucz i jeżeli wydarzy się jakie nieszczęście pamię-