Strona:Siedem powiastek.pdf/24

Ta strona została uwierzytelniona.

docznie obca ręka dotykała mego obrazu.
Młódź pobladła, a żaden nie śmiał ust otworzyć.
— Weszliście wczoraj do mej pracowni? rzekł tak żywo, że nie można było określić dokładnie, czy to gniew, czy niecierpliwość wzmagały dźwięk jego głosu, spustoszyliście wszystko, zwyczajnie jak młodzi szaleńcy, i zdarzyło wam się nieszczęście... nieprawda?... No, mówcież! mówcież! krzyknął uderzając silnie nogą w podłogę. To płótno było zmazane i jeden z was naprawił szkodę? Odpowiadajcież.... kto! kto!! który z was dokonał dzieła; kto naprawił szkodę?... No, cóż, czyście oniemieli?! dodał mistrz patrząc kolejno na każdego ucznia.... Dla czego sprawca nie odzywa się......... czyż się boi?... żebym go nie łajał? Nie, nie, nietrwóż się próżno, prędzej cię ucałuję, bo ten co to zrobił będzie mistrzem, moim spadkobiercą w świątyni sztuki. On będzie mistrzem nas wszystkich, ja, ja, Rubens wam mówię, któryż to?
— Van-Dyk, zawołali wszyscy uczniowie usuwając się, aby zostawić wolne miejsce Van-Dykowi, który cofał się zarumieniony.