Strona:Siedem powiastek.pdf/42

Ta strona została uwierzytelniona.

niem pokazać swą wyższość; patrzał tylko bezustannie na zakonnika i mierzył go od stóp do głów. Widocznie nie podobał mu się mnich i nieprzyjemnie mu było, że tak blisko niego musiał siedzieć. Bo też wielka była różnica pomiędzy obydwoma, nietylko co do objętości ciała, ale i co do jego pielęgnowania. Opasły światowiec a zbiedzony zakonnik, futrzane obuwie jednego, a bose nogi drugiego, złote pierścionki na palcach jednego a drewniany różaniec na ręku drugiego — taka była różnica od góry do dołu, i jak się pokazało, co do wewnętrznego usposobienia, bo podczas gdy zakonnik w przyjazny i miły sposób rozmawiał, pogrążył się drugi w głębokiem milczeniu i taką kwaśną i mrukliwą miał minę, jak gdyby mu ropucha siedziała na wątrobie. Długo jednakże nie mógł tłumić w sobie uczuć, jakie nim miotały. Patrząc z wstrętem na bose nogi zakonnika, zauważył, że to hańba dla ludzkości, iż w takim czasie wolno ludziom chodzić boso, i że coś podobnego nie powinno być prawnie cierpiane. A zatem był tego zdania, że co się jemu nie podoba, to przemocą powinno być usunięte ze spółeczeństwa — powszechne to zdanie w postępowym świecie.