Strona:Siedem powiastek.pdf/6

Ta strona została uwierzytelniona.

lowała się na jego obliczu. Któżby w podobnym przypadku mógł być obojętnym. Po kilku minutach jednakże zapanował nad sobą i uspokoił się zupełnie. Nie zdradzając najmniejszej trwogi, patrzał spokojnie w oczy hersztowi, który zdziwiony zapytał:
— Albo mię nie rozumiałeś albo jesteś głuchym, bo nie rozumiem, jak możesz być tak spokojnym.
— Rozumiałem dobrze, — odrzekł Jan spokojnie, — słyszałem, że mam umrzeć. Chcecie popełnić wielką zbrodnię, chcecie mię zgładzić ze świata, abym nie mógł wystąpić jako wasz oskarżyciel. Ale ja się nie boję, — dodał podniesionym głosem, — możecie mi grozić, jak wam się podoba. Życie moje w ręku Boga i bez Jego woli nic mi się złego nie stanie. Jeżeli taka wola Boga, abym teraz zeszedł z tego świata, natenczas jej się poddaję, a jeżeli Pan Bóg nie chce, abym umarł, natenczas pomimo waszych zamysłów nic mi złego nie będziecie mogli zrobić!
Na te słowa milczał opryszek przez chwilę i potem się odezwał:
— Czy to twoje wewnętrzne przekonanie, co powiedziałeś?
— Tak jest.