Przedtym albo nic, albo nie wiele cię znano,
I krępą, i Cyganką czarną przezywano.
Dziś i płeć, i postawa u ciebie nadobna,
I uroda do jedlin wysokich podobna,
Zęby perłom, miękkiemu włosy jedwabiowi.
Dziś cię, co żywo, chwali; a to uczyniły
Pieśni moje, ktore cię wszędzie rozgłosiły.
Ty przedsię mną pogardzasz, a ledwie nie tego
Teraz, jako to słońce w południe dogrzewa,
I ptak, i bydło w cichych chłodach odpoczywa,
I oracz wolno puścił woły wyprzężone,
I pod krzami ucichły jaszczorki zielone,
Ani strapionych myśli[1] uspokoić mogę.
Lwica za wilkiem bieży, za kozą wilczyca,
Koza za wrzosem, a mnie do ciebie tesknica,
Każdego swoja lubość[2], swoja żądza pędzi;
Ułapiłem sarneczek parę, jeszcze mają
Srokacinki na grzbiecie, co dzień wysysają
Dwie dojne kozie; a te chowam samej tobie:
Dawno Thestylis chciała uprosić je sobie,
Zbytnią hardość u ciebie śmierdzą dary moje.
Tu lasy, tu po lesiech ptaszkowie śpiewają;
Tu łąki, a po łąkach piękne stada grają[4].
Tubysmy z sobą wieku miłego zażyli,