Wierzchami potrząsały, właśnie by rozumne,
I wiatrowie ciszyli swoje wiania szumne.
Ani skala Parnaska mądremu Phoebowi.
A on śpiewał, jako świat stworzon od początku,
Jako przed wiekiem rzeczy tych nie było szczątku,
Jako ziemia w swych grunciech zawieszona, jako
Skąd ludzki rodzaj, skąd źwierz wszelki inszy niemy,
Jako od bydła rożnym darem my żywiemy[2];
Skąd słońce, skąd gwiazdami niebo osypane.
Czemu księżyce biorą w światłości odmianę;
Co ziemią trzęsie i gdzie są piekielne domy;
Czemu za wiekow złotych ni ziemie orania,
Ni było po szerokich morzach żeglowania;
Ani zbroj, ani mieczow, ani wojen znano,
Cnotą i przyrodzeniem ludzie się rządzili.
Aż się potym znienagła[3] swej wolej napili.
Więc z ojców niepobożnych nie lepszy synowie,
A z złych synów gorszy się rodzili wnukowie.
W ktorych się namnożyło siła serc okrutnych;
Siła zdrad, siła fałszow; brat powstał na brata,
Syn na ojca; tu żona męża gładzi z świata.
Tu gość gościa; sąsiedzi wzajem się mordują,
A święta sprawiedliwość, która tu mięszkała
Obecnie[5] z ludźmi, nawet w niebo uleciała.