I po dziś dzień rośniecie wierzby nad wodami.
Pijcie błoto, niegodne panieńskiej krynice!
Niegodne ani dawać owocu żadnego.
Niegodne ani miewać liścia ozdobnego.
I kwiat wasz niech podobny leci pajęczynie,
I ledwie miedzy drzewy bądźcie policzone.
Ale żeście w muzyce były nauczone,
Niechaj w was moje dary nie giną do szczęta,
Niechaj z was sobie kręcą piszczałki chłopięta,
A moje wspominają od was obelżenie[1].
To rzekszy, na swe panny poglądała srogo,
Ukazując, jako się zła rzecz płaci drogo.
O wierzby! nie mowię to do was z urągania:
Ale żem z was początki niegdy brała małe.
Jeśli będą na świecie prace moje trwałe,
Niechaj trwają w pamięci i wasze przygody:
Może być, że kto korzyść weźmie z waszej szkody,
I wolę nad pustemi schadzać[3] tu brzegami,
Niżli się popisować u gminu podłego.
Z jakim kto żył, zawsze był miewan za takiego.
Pięknego Sieniawskiego cne Muzy chowały
I słodkich zdrojow swoich darem napawały,