Ale drobniejsze lata i wiek jeszcze mięki,
I czekania dalekie, i zwłoki przez dzięki
Wątliły w niej otuchy i wolne nadzieje;
Bo miłość za jeden dzień dosyć osiwieje.
Prędko taje i w wodny strumień się rozpływa,
Jako ona w szalonym umyśle tajała.
Nakoniec sercu swemu dosyć udziałała;
Nazwała to małżeństwem. Czego nie czyniły
Przynamniej aby była lat tych doczekała,
Gdyby go prawym mężem zwać się nie sromała,
Ale rychlej by drzewa, rychlej twarde skały
Zdrowej porady, zdrowych namow usłuchały;
Szalone koła, z przykrej gory rozbieżane.
Ma Wenus Adonina wszystkiego w swej mocy.
A jako dzień się ostać nie może przy nocy.
Jako promienie giną przy złej niepogodzie,
Tak on, wszystkim ucieszny, wszystkim ukochany,
Cny krolewic wziął wielkie w sprawach swych odmiany
Pod rządem nowej paniej: już go ani pole
Widywa, ani koniem krąży w rownym kole;
Już miedzy rowną sobie młodzią się nie wije.
Czasem po wirydarzach, po chłodnikach schadza,
A leda zabawami wiek i żywot zdradza.
Naczęściej go muzyka i tańce trzymają;
Mali Kupidynowie, abo mu błaznują,