I sen, i rozpieszczone pokoje[1] cukrują.
Zewsząt piżma i drogie zalatują wonie.
Roże nigdy nie schodzą z utrafionej skronie,
Zagasła, i rycerskie zginęły zabawy;
Muzy wygnane, wzmianki żadnej o dzielności,
Wszystko poległo w miękkich wczasach i gnuśności.
Ludzkie chęci odpadły i serca życzliwe,
I onę piękną krasę, i oblicze śliczne
Poszpeciły rozkoszy zbytne, ustawiczne.
Na koniec miłe zdrowie i potrzebna siła[2]
Za zbytkiem przyrodzoną władzą utraciła:
A szczętu nie zostało dawniejszej rzeźwości.
Śmierć potym mimo kresy życiu zamierzone
Zatłumiła przed czasem ciało utrapione.
Taki więc kwiat na pięknym polu okazały
A on poległ na ziemi wszystek pochylony,
I z barwy, i z ozdoby własnej obłupiony.
Jakich tam płaczow, jakich trosk Wenus zażyła?
Jakiemi żałościami serce swe trapiła?
Co za tłuczenia piersi? i ręku łamania?
Ani ubiory, ani szata żadna cała,
Ani na głowie kosa w swej mierze została.
Dopiero błędy swoje i złą radę widzi,