I owszem się pociechy wszelkiej spodziewamy.
Sokół wysoko buja, a bujawszy siła,
Młodość przestrono[1] patrzy i daleko strzela
Z myślami, aż Bog nawet każdego oddziela[2]
Własną cząstką; kto na niej przestawa spokojnie.
Wszystkiego ma dostatek, wszystkiego ma hojnie.
Nie darmo cię tu przyniósł twój koń białonogi.
Pryskał[3], we wrota wchodząc: znać, żesmyć tu radzi,
Radzismy wszyscy tobie i twojej czeladzi.
Już i matka, i panna witać cię wychodzi.
I czołem nisko uderz: jest dla czego czołem
Uderzyć, a nie chciej sieść za gościnnym stołem.
Aż otrzymasz, co pragniesz; wszystko z czasem płynie:
Co ma być jutro, niechaj będzie w tej godzinie.
Żadna rzecz się nie kończy, gdzie rozmysłów siła.
Panno, czas już rozpuścić warkocze rozwite,
Czas oblec szaty, takiej sprawie przyzwoite.
Storzcie[4] pannę do ślubu, sąsiady[5] życzliwe.
Wszak też wam tę przysługę przedtym oddawano;
Toż i za matek waszych w obyczaju miano.
Kapłanie, gotuj stułę. Zbladłeś nam, panicze!
Ba, i pannie łza za łzą płynie przed oblicze.
Szczęście tam bywa, kędy bywa taka trwoga.
Nie płacz, panno, bo rzeką, że płaczesz z radości.
Pomyśli ktoś i gorzej, bo siła zazdrości.