Wolę to, niżliby mię pożałować miano.
Dogryzie i zły sąsiad, mnie to barziej psuje,
Że doma nie mięszkiwam: kto gospodaruje,
A na czeladź się spuszcza, sam się dworem bawi.
Straszydła stoją, wroble proso wypijają.
Drewniani naszy słudzy tak nas oganiają
I ja teraz tę szkodę mojej niebytności
Przyczytam, a czeladzi zwykłej niedbałości.
Ani z jabłoni swoich jabłek obierała:
Ciebie doma nie było, ciebie wyglądały
Sośnie wysokie, ciebie i ten chrościk mały.
Ale komu polewka dworska zasmakuje,
Bezecny dwor! bodaj się o nim ani śniło!
Niechaj się nim zabawia, komu zginąć miło.
Jam raz zginął: tak mucha więźnie w pajęczynie,
Tak sikora na lepie, tak mysz w łapce ginie.
O nierowną, zawsze być niewolnikiem musi;
Podczas i swoje straci, i za cień ułapi.
Powoli prędzej dojdzie, niż ten, co się kwapi.