Pozna rada po szkodzie: przyjdzie odżałować
I o czym inszym myślić: już was, proste pieśni,
Bog żegnaj! Bog was żegnaj, Satyrowie leśni!
Was Nimfy! was, pasterze! już więcej Wontona
Nie ogląda[1] drużyna w kupę zgromadzona.
Zostańcie, me zabawy, me spokojne chwile.
Ciebie, piszczałko moja, niech ma ten dąb suchy;
Minęło to, że przez cię kraj ten nie był[2] głuchy:
Wszystkie debrze, wszystkie cię lasy słychywały[3],
O pagorki! już po was nie będzie ryczało
Bydło moje, nie będzie traw waszych deptało.
Darmo, przezorny[4] Purze, lejesz hojne zdroje!
Już nie będą pijały z ciebie woły moje.
Serce mi się rozsiada[5], gdy na was wspomionę[6]:
Kiedyście upadały, kiedyście zdychały,
A ratunku żadnego zioła nie dawały,
Samem nad wami stawał, samem was podwadzał[7],
Już się nie będę chełpił pięknemi nabiały,
Wszystkieście, moje krowy, wszystkie pozdychały!
Wedle was i cieliczki padły, i ciołacy,
Wszystkich psi jedli, wszystkich jedli grubi ptacy.
Że i chrosty, i drzewka nie zostaną małe.
Wilcy! coście obory moje wojowali[9],