Wiem, że to grzech jest wielki; wiem, że wszelkie czary
Szkodliwie; ale żal moj nie ma żadnej miary.
Niech już idzie. Testyli, jużeś się wrociła?
Potrzeba, abyś, co ja rozkażę, czyniła.
W drugiej ręce miej wachlarz, i ogień poddymaj,
A przymawiaj: Jako się proso w rynce puka,
Niechaj tak mojej paniej mąż jej własny szuka.
Przywiedźcie mi do domu męża, możne czary,
Daphnis mi serce pali: ja na jego głowę.
Palę to ususzone liście jesionowe;
Jako liście spłonęło, ani zostawiło
Popiołu, bodaj się w nim serce tak paliło.
Przywiedźcie! bowiem żal moj nie ma żadnej miary.
Wosk ten na ogniu topię: jako się wosk topi,
Jako ziemia mięknieje, kiedy ją deszcz skropi,
Tak on niechaj się poci, tak niechaj topnieje,
Przywiedźcie mi do domu męża, możne czary,
Przywiedźcie! bowiem żal moj nie ma żadnej miary.
Kręcę wrzeciono; jako wrzeciono się kręci.
Bodaj go tak kręciły moje szczere chęci;
Niech go to we śnie trapi, niech trapi na jawie.
Przywiedźcie mi do domu męża, możne czary,
Przywiedźcie! bowiem żal moj nie ma żadnej miary.