Wynikną i robaczki z ziemie rozmaite:
Jaskołeczko, jużeś się na świat ukazała?
Jużeś ożyła? jużeś z wody wyleciała?
Za tobą dni wesołe, i wietrzyk powiewa;
Za tobą i słoneczko cieplejsze dogrzewa.
Ty ich będziesz łapała po polach przestronych;
Będziesz łapała i do gniazdeczka nosiła,
Boś je sobie pod naszą strzechą ulepiła.
Słowiku, moj słowiku, co w tym krzu[1] rożanym
I ty nie z serca śpiewasz, i ciebie coś boli:
I ja śpiewam, a rym moj idzie po niewoli.
Garlico, ma garlico, i ciebie coś więzi,
Że tu siadasz osobno na suchej gałęzi,
I mnie, nędznicę, pędzi do grobu stan wdowi.
Koźlęta mi w kapuście poczyniły szkody.
Szpacy mi pozjadali na trześniach jagody,
Wroble proso wypili, tę mam korzyść z tego,
Cieliczka mi do sadu przez płot przeskakuje,
I kwiateczki mi depce, i szczepie mi psuje.
- ↑ kierz — krzak