Nie gadaj głosem[1], aby nie usłyszał tego.
Prędko nas nim namaca: zły frymark[2], za słowa
Bicz na grzbiecie, a jam nań nie barzo gotowa.
Lepiej złego nie draźnić; ja go abo chwalę,
Abo mu pochlebuję i tak grzbiet mam w cale[3].
Nie smaczno idą pieśni, gdy się poci czoło.
Słoneczko, śliczne oko, dnia oko pięknego!
Nie jesteś ty zwyczajow starosty naszego:
Ty wstajesz, kiedy twoj czas; jemu się zda mało:
Ty bieżysz do południa zawsze swoim torem;
A on by chciał ożenić południe z wieczorem.
Starosto, nie będziesz ty słoneczkiem na niebie,
Inakszy upominek chowamy dla ciebie:
Źle się u cudzych żywić, lepiej mieć swą własną.
Pietrucho, nie rada ty robisz, jako baczę,
Chociaj ci nic młodego w pieluchach nie płacze.
Pożynaj, nie postawaj, a przyśpiewaj cudnie;
Słoneczko, śliczne oko, dnia oko pięknego!
Nie jesteś ty zwyczajow starosty naszego.
Ty dzień po dniu prowadzisz, aż długi rok minie;
A on wszystko porobić chce w jednej godzinie.