Babę o czterech zębach. Miło będzie na cię
Patrzyć, gdy przy niej siędziesz, jako w majestacie,
Jakoby cię też żaba chropawa lizała.
Szczęście twoje, że odszedł starosta na stronę:
Wzięłabyś była pewnie na boty czerwone
Abo na grzbiet upstrzony za to winszowanie.
A słaba jest nieboga: dziś trzeci dzień wstała
Z choroby, a przedsię ją na żniwo wygnała
Niebaczna gospodyni. Takci służba umie:
Rzadko czeladnikowi kto dziś wyrozumie.
Nieboga: przez łeb ją ciął, krwią się oblinęła[1].
Podobno mu coś rzekła; każdemu też rada
Domowi[2]: Tak to bywa, gdy kto siła gada.
Dobrze mieć, jako mowią, język za zębami:
Żart pański stoi za gniew i w gniew się obraca.
Ty go słowkiem, a on cię korbaczem[3] namaca.
Dobrze radzisz. Mnie się on, widzę, nie przeciwi,
Ale lepszy z nim pokoj: co się często krzywi,
A częstokroć przyczyną bywa nie przyczyna.
Dobry on barzo człowiek, by go nie psowała
Domowa swacha; ta go właśnie osiodłała,
I rządzi nim, jako chce, a on się jej daje