Lub na odpusty pojdziem, lubo na kiermasze,
Wszędzie cię wspomieniemy, i potomstwo nasze
Z ust cię nigdy nie puści; poki rzeki w morze
Popłyną, poki jasne świtać będą zorze,
Zawsze cześć, zawsze sława twoja będzie trwała
Święć się, co święte kości chowasz, cna mogiło!
Mnie i dziś, i każdy dzień, na cię patrzyć miło.
Kiedy piękną Helenę Atryda pojmował,
Atryda, ktory w Sparcie szerokiej panował,
I już z nią był w łożnicy, ledwie się zmierzknęło[1].
Dwanaście panien u drzwi zamknionych stanęło,
Kosztownie, każda warkocz w złoto zapleciona,
Każda w wieńcu rożanym: i w zajem[2] kleskały[3]
Rękoma i, jąwszy się, kołem tańcowały.
W przejmy pieśni, muzyka w przejmy głośno grała,
I takżeś prędko usnął, moj piękny panicze?
I takżeś się pokwapił prędko do łożnice?
Czyliś ociężał? czyliś tak barzo ospały?
Czyli cię gęste pełne[4] do łoża posłały?
Nie tu[5] świt, nie tu jeszcze jutrzejsze zaranie.
Ale jeśli więc tobie rano[6] sypiać miło,