Naszej drużynie krzywdy tej nie czynić było;
Nie brać nam było panny. Wszakby przy niej była
Tańcem aż do świtania. Już nie nasza ona,
Już twoja, już na wieki tobie przyrzeczona.
Lub rano słońce wstanie, lubo wieczor siędzie.
I rok od roku ona twoją zawsze będzie.
Konie twoje, gdy z tobą w ten dom przyjechały.
Ubiegłeś wielu inszych, ktorzy się starali
O to powinowactwo, a nie otrzymali.
Wielkich rodzicow corę pojmujesz za żonę:
Niemasz jej rownie[1], wszystkę Grecyją[2] przechodzi;
Szczęśliwy płod, ktory się w taką matkę wrodzi.
Jest nas dwieście rowieśnic, wszystkie zażywamy
Jednakich zabaw, wszystkie za krasne[3] się mamy.
Każda ma wadę, każda weźmie naganienie.
Jako po nocy zorza świetny promień daje,
Jako po zimie wiosna wesoła nastaje.
Tak ona miedzy nami najświetniejsza była.
Jako brozda orana wzdłuż idzie przez pole,
Jako dzielny koń pięknie obraca się w kole.
Jako gęsty sad zdobi cyprys okazały:
Tak z Heleny ozdobę kraje nasze miały.