Na wszystkimem się dobrze u mej paniej miała.
Z rozpusty[1] szkodnicąm się potem udziałała[2],
Bom jej rąbki pogryzła, za to mię do wody
Wrzuciła. Gdzie się dobrze masz, tam nie czyń szkody.
Wychowałam wilczęta własnemi piersiami,
Podrosszy zajadły mię; źle się zawsze z nami
Wychowańcy obchodzą: pełno niewdzięczności.
Mamki, karzcie[3] się z mojej głupiej uczynności.
Nazbierałam do jamki nie mało żywności,
Lecz tego nie umiałam zażywać w skromności,
Szukałam więcej; ledwiem z jamki wybieżała,
Zaraz mię chytra kotka łapką poimała.
Perlisia suczka mała: zawsze się pieściły
Panny ze mną, aż mię w swych rękach udusiły.
Drudzy giną od nędze, a ja od pieszczoty.
W najlepszym bycie są też i swoje kłopoty
Żem wszystkim srogi, żem był wszystkim jadowity,
Wiszę teraz przy drodze okrutnie zabity;
Brzydzą się mną i zdechłym. Kto chce w beśpieczności
Pożyć, niechaj się zbiera[4] na ludzkie miłości