Ja krzykliwy śpiewaczek, ja szpaczek ubogi,
Żyłem z ludźmi, nigdy mi glod nie bywał srogi:
Przestawałem na male[1], umarłem w cichości.
Źle nic umrze, kto żyje w spokojnej skromności.
Pokim na żaby, pokim na myszy krążyła,
Byłam żywą; skórom się do kurcząt rzuciła,
Uwiązłam w sidle: i dziś wiszę miedzy brogi
Na postrach inszym. Zawsze smaczny kąsek drogi.
Po co my, biedne kawki, kupami latamy?
Po co w kupach wrzeszczymy i w kupach siadamy?
Mnie w kupie strzelec zabił; wszystkie uleciały.
Bez wodza i bez sprawy najwiętszy gmin mały.
Chłopięta niecnotliwe gniazdko mi rozbiły
I dziatki jeszcze gołe z niego wyrzuciły;
A jam z wielkiej żałości piersiami o ziemię
Rozbiła się. Dusza jest matek miłe plemię.
Latałem do węzełka, czyżyczek pieszczony,
Nie bojąc się nikogo: w tym mię kotka z strony
Połapiła[2], i zgryzła. I pan nie obroni,
Kto przed nieprzyjacielem swym sam się nie chroni.