Gdy się panny służbiste z pachołki ściskały,
Jam nie milczała: ony mi garło związały
I tak mię udawiły: język mię nabawił
Cheba i sławy, język żywota pozbawił.
Krogulczyku niebożę, mniemasz, żeś mię sobie
Ułapił[1]? trochę główki dostanie się tobie;
Ja wszystka w tajstrę pójdę. Nas daremnie psujesz:
Sam głód cierpisz, inszemu wieczerzą gotujesz.
Na wodzie sroga kania z góry mię porwała,
A mam li prawdę mowić, i czas[2] na mnie miała,
Bom w ten czas z kaczką miłych zażywał rozkoszy.
Nie z jednego miłostka i duszę wypłoszy
Kiedym konał w poznoktach[3] jastrząba srogiego,
Mowiłem żałośliwe te słowa do niego:
Niewinnym ja śpiewaczek, mało na mnie mięsa!
A on: Idź przedsię w gardło! dobry kęs do kęsa.
Ja, ona nie przydybna[4], ona chytra wrona,
Czemu tu wiszę, miedzy brogi obieszona[5]?
Łacno zgadnąć: przy licu[6] złodzieja wieszają.
Rwą[7] przedsię brogi wrony; mnie się nie lękają.