Strona:Skradziony biały słoń.djvu/19

Ta strona została uwierzytelniona.
— 17 —

Potem podyktował następujący telegram do Darley’a:

“Aresztować farmera i zmusić do wydania spólników. Za śladami iść choćby do Oceanu Spokojnego.
Szef Blunt.”

Następny telegram brzmiał:

“Coney Point, Pa. 8.45 rano.

Dzisiejszej nocy włamano się do tutejszej gazowni i skradziono niezliczoną ilość rachunków z ostatnich trzech miesięcy. Jestem na tropie, idę dalej.

Murphy, agent.”

— O nieba! — krzyknął inspektor — czyżby jadł i rachunki gazowni?
— Z pewnością, ale bezwiednie — odparłem — zresztą, to mi trochę niejasne.
Poczem nadszedł następujący telegram:

“Ironville, N. J. 9.30 rano.

Właśnie przybyłem. Miejscowość poruszona. Słoń szedł tędy o piątej rano. Jedni twierdzą, że poszedł na wschód, drudzy, że na zachód, inni znów, że na południe, lub na północ, Wszyscy twierdzą, że nie widzieli go dobrze. Zabił konia. Wziąłem z niego kawałek, aby natrafić na ślad. Zabił go trąbą. Sądząc z położenia, cios nastąpił z lewej strony, słoń zaś poszedł na północ, wzdłuż linii kolejowej Bekley. Wyprzedził mię o cztery godziny, ale i tak idę za nim.

Hawes, agent.”