grafią i opisem. Wszystkie szczegóły zgodziły się aż do blizny na grzbiecie, której ja nie mogłem dojrzeć. Aby się o tem przekonać, przystąpił Brown do zwierzęcia, został jednak zmiażdżony na proch. Wszyscy uciekli. To samo zrobił słoń, kładąc trupem wszystkich na lewo i prawo. Uciekł, ale ślady jego były krwawe; wysłano bowiem za nim grad kul z armaty. Odkrycie pewne. Poszedł przez gęsty las na południe.
Był to ostatni telegram. Wieczorem opadła mgła tak gęsta, że o trzy kroki nic nie można było zobaczyć, trwała przez całą noc. Omnibusy i doróżki przestały wskutek mgły kursować.
Następnego dnia były dzienniki znów przepełnione “teoryami” detektywów! Tragiczne wypadki pomieszczone w telegramach były wszystkie w dziennikach wydrukowane, było nawet więcej szczegółów, niż w telegramach. Szpalty zapełnione przyczynkami do opisów i teoryi — wszystko tłustemi czcionkami wybite. Myślałem, że mi serce pęknie. Ot próbki takiej notatki:
“Biały słoń! Dokładne wiadomości! Dziwne to zwierzę robi kolosalny marsz. Niszczy całe okolice i zabija mieszkańców. Poprzedzają go strach i przerażenie, tuż za nim idą śmierć i zniszczenie. Z agentów zabity Barus, fabryki splądrowane, zbiory zniszczone, publiczne zgromadzenia rozbite... Teorye trzydziestu czterech agentów!... Teorye szefa Blunta...