każdy znaleziony ślad zaginął. Pomocną mu była naturalnie mgła w wyszukaniu miejsca schronienia. Jedna depesza za drugą z najodleglejszych okolic donosiły, że o tej lub owej godzinie poznano wśród mgły kontury zwierzęcia, które “bezwątpienia było słoniem.” Kontury te zauważono w Nowym Yorku, w mieście, w porcie w New Jersey, w Pensylwanii, w Brooklynie i w innych miejscowościach. Zawsze jednak ginęły bez śladu. Każdy z agentów, który się znajdował w tych miejscowościach, posyłał co godzina raport, a każdy był pewny, że jest na tropie i szedł za nim dalej.
Rezultatów jednak tego dnia nie było.
Tak samo i następnego dnia. Trzeci dzień również nic nie przyniósł.
Wzmianki dziennikarskie stawały się coraz bardziej nudnemi, podawały bowiem fakty bez wartości, rzekome ślady i tropy, które do niczego nie doprowadziły. Z porady inspektora podwoiłem wysokość wynagrodzenia.
Minęły cztery smutne dni. Dla agentów były to dni bardzo ciężkie. Gazety nie chciały więcej publikować ich teoryj, odpowiadano im sucho: “Dajcie nam pokój.”
W dwa tygodnie po zniknięciu słonia, podwyższyłem, za radą inspektora, nagrodę do wysokości 75,000 dolarów. Była to pokaźna suma, ale z przyjemnością byłbym poświęcił cały majątek, byle nie tracić zaufania rządu. Wnet zaczęły się ukazywać po dziennikach sarkastyczne uwagi pod adresem detektywów. To dało powód różnym przedsiębiorcom bud z panoramami i teatrzykami do poprzebierania ludzi w su-
Strona:Skradziony biały słoń.djvu/26
Ta strona została uwierzytelniona.
— 24 —