Strona:Skrypt Fleminga I.djvu/105

Ta strona została skorygowana.

chce ta przemądrzała Sieniawska? Przyszliśmy do tego, że kądzielami nam grożą! Osobliwa rzecz!
— Pociejowa mści się może za to, że ją Friesen tak prędko porzucił — śmiał się Fleming — a miłościwy pan ledwie raz, jak na żart, chustkę jéj rzucić raczył. Co do hetmanowéj koronnéj, ta staje za mężem i zasłania go. W Polsce, więcéj niż gdzieindziéj, z niewiastami rachować się potrzeba. Często ich ani widać, ani słychać, a przecie, jak matka Denhoffowéj, jak wiele innych, one rządzą, dyrygują, rozkazują. Mało gdzie ich niéma, nawet za biskupami!
— Nawet w konfederacyach! — rozśmiał się król.
— W senatus consultum i na sejmach — dodał Fleming.
— Dobraby to rzecz była — wtrącił August — gdyby we wszystkich kochać się można i wszystkie sobie zjednać; ale większa część — koczkodany, a dużo takich, do których i z koroną na głowie dostąpić niepodobna.
Gdy mówił o kobiétach, królowi się twarz wypogodziła.
— Aa! — ciągnął, pykając — ta twoja respublika kochana, i te twoje republikanki — co one mi krwi napsuły. To tylko dobre, że z niemi koniec nie bywa tak tragiczny, jak z tą nieszczęśliwą Cosel. Lubomirska jest mi dobrą przyjaciółką, a Denhoffowa zupełnie rada, że ją bierze Lubomirski.
— Pociejową powinieneś był wasza królewska mość przez politykę trochę dłużéj zatrzymać i więcéj do siebie przywiązać. Baba utrapiona! Małe to, drobne, słabe napozór, a energią ma szaloną. Tak samo, jak niegdyś z Friesenem pędziła do