strą swą Przebendowską, wydaną za kasztelana elblągskiego, jeszcze przed elekcyą Sasa. Późniéj dano mu województwo malborskie i podskarbstwo koronne.
Domowe pożycie feldmarszałka — nie było to dla nikogo tajemnicą — powolném mogło się nazywać męczeństwem, które on znosił z rezygnacyą przykładną. Małżonkowie nieczęsto się nawet spotykali ze sobą. Przywołany mąż stawił się, słuchał wyrzutów, ruszał ramionami i odchodził. Dla nieznośnéj żony jednak okazywał publicznie szacunek i należne względy, nie skarżąc się na jarzmo, które nosił. Było w tém trochę dobrze zrozumianéj dumy, bo na cóż się zda skarga próżna, gdy złemu zaradzić nie można?
W téj niedoli swéj Fleming jedyną miał pociechę w siostrze, która od niejakiego czasu osiadła była przy nim w Dreźnie, posiłkując go czynnie we wszystkich jego sprawach i interesach. Jak brat stryjeczny, tak pani podskarbina niepospolitą była postacią na dworze króla, wyższą umysłem i sercem od tłumu, który mścił się za to na niéj nienawiścią. Niezbyt piękna, dziś już niemłoda, podskarbina była typem niewiasty niemieckiéj krwi: świéża, białéj jak mléko céry, oczu niebieskich, smutno zamyślonego wejrzenia, łagodnego i w sobie zamkniętego charakteru, powagi wielkiéj. Była ona dla wielu podziwem i zagadką, bo do kobiét, jakiemi je wiek, dwór i galanterya Augustowska stworzyły, wcale nie miała podobieństwa. Słusznego wzrostu, pięknéj postawy, ruchów zręcznych, obrachowanych i powolnych, ta napozór miła, dobra, łagodna, jasnowłosa pani, kryła w sobie niezmierną energią, siłę woli i rozum przenikliwy. Z temi przymiotami jednak, jak feldmarszałek ze swym rozu-
Strona:Skrypt Fleminga I.djvu/111
Ta strona została skorygowana.