Strona:Skrypt Fleminga I.djvu/114

Ta strona została skorygowana.

Nazywano ją zalotną, ale była to chęć podobania się naturalna w pięknéj kobiécie, a niepociągająca żadnéj płochości za sobą. Postępowanie jéj w położeniu dwuznaczném i przykrém było pełne godności i pewnego rodzaju dumy. Nie uniżała się nigdy i przed nikim, nie prosiła o nic, nie lubiła się mieszać w sprawy cudze, a nawet z królem, mimo należnego mu poszanowania, Spieglowa obchodziła się tak, że ją szanować był zmuszony. Cóś wyższego, tajemniczego, osłaniało tę kobiétę niewiadomego rodu, okrytą klejnotami w zakrwawionéj kolebce, rzuconą na łup losom, na pastwę nienasyconéj namiętności i na długie lata cichéj tęsknoty za zmarnowaną młodością. Może los ten, który Spieglowa umiała znosić jak niezasłużone męczeństwo, z czołem pogodném a sercem wielkiém, uczynił ją dla podskarbiny tak drogą. Kochały się jak dwie siostry i godziły w życia sposobie.
Przebendowska, choć była zmuszoną széroko otwiérać światu drzwi domu, choć około niéj mnóstwo się ludzi przewijało, usiłując względy jéj pozyskać, nie dała się nigdy w nieczyste wiry i prądy pochwycić. Żyła więcéj sama z sobą, z mężem, dopóki chciał jéj ulegać, z bratem, z przyjaciółką, niż z tłumami, które się przesuwały przez jéj salony.
Dom podskarbiny, pojąć łatwo, musiał chwilami stawać się teatrem intryg i plotek, któremi żył dwór i miasto; ale strumień ich przepływał tędy, nie zostawiając mętów po sobie. Odwrócono od niego czasem jaką żyłę życiodajną, aby nią pola zeschłe użyźnić.
Złośliwa zazdrość i nienawiść hrabiny Vitzthumowéj i jéj przyjaciółek, podglądywania i szpiegowania wszystkich pań stojących przy królu