— Nie przeléwki-to — dodał Serwuś — pamiętajcie z kim mamy do czynienia. Fleming ma głowę potężną, ręce długie dłoń mężną i umié trwać w tém, co postanowił.
Pan Serwacy westchnął.
— Jednego mi żal i srom — rzekł — że feldmarszałek téj poczciwéj kobiécie, siostrze swéj, pani podskarbinie, głowę zawrócił, i ona téż za jeden grosz z nim targuje.
— Tyle co i on warta, baba intrygantka! — wyrwał się Falbiński.
— Tego mi nie mówcie! — oparł się gorąco Serwuś. — Tego nie mówcie, bo ja ją znam lepiéj. Obałamucona jest, ale z gruntu poczciwa. Jakżeby ona zresztą, Niemką będąc rodem, nasz obyczaj republikański mogła zrozumiéć i upodobać? Jéj się to w głowie pomieścić nie może.
Falbiński, śmiejąc się, objął Serwacego oburącz.
— E! ty jakiś! — zawołał żartobliwie. — Nie brońcie pańskiéj podwiki, choćby wam pachniała; Stara podskarbina wam imponuje i jesteście dla niéj z adoracyą, a taka Niemka przeklęta jak one wszystkie! Już ty jéj nie broń!
Serwuś spłonął i oburzył się.
— Na nią nic nie mówcie! — rzekł stanowczo a surowo — nie mówcie!
Widząc go prawie zagniéwanym, szlachcic się pomiarkował, uścisnął go i dodał:
— Co-bo ty się pérzysz zaraz? albo to my starzy towarzysze ze wspólnéj ławy, z pod jezuickiego bizuna, nie możemy sobie pozwolić pożartować?
Serwuś się dał udobruchać i począł z innéj beczki.
— No tak, prawda, starzyśmy przyjaciele i to-
Strona:Skrypt Fleminga I.djvu/138
Ta strona została skorygowana.