Strona:Skrypt Fleminga I.djvu/156

Ta strona została skorygowana.

skarbina, wszystko to do nich podobne; ale, choć są bardzo zręczni, mogą się ich intrygi przeciwko nim samym obrócić. Feldmarszałek ma oko na wszystko, a jeszcze jest, dzięki łasce króla, dosyć silnym, aby i Vitzhthumom dać naukę i Watzdorfa odesłać do Mansfelda. Wierzaj mi!
Denhoffowa zadrżała i skuliła białe ramiona.
— O! ja się téj baby strasznie boję — rzekła — i ostrzegam was, ostrzegam, nie lekceważcie jéj, a szczególniéj męża. Z królem jest zawsze jaknajlepiéj.
— Zkądże wiész o tém ich znoszeniu się z Pociejową i Sieniawską i o tym posłańcu? — zapytała podskarbina.
— Nie mogę powiedziéć, jak cię kocham! ale wiem z jaknajlepszego źródła, z jaknajlepszego! Wierz mi! Jak mamę kocham! — żywo i śpiesznie a tajemniczo pytlowała piękna sroczka, rozglądając się zarazem po zgromadzeniu, uśmiéchając coraz komuś zdala, kłaniając ręką od ust i wachlując. — Pociejowa i Sieniawska intrygują ogromnie teraz. Wszystkie tutejsze stare baby, kwoki nieznośne zaciągnęła Vitzthumowa do swojego pułku; Reussowę z siostrami, Hülchen i resztę.
Podskarbina słuchała tych zwierzeń nieporuszona, bawiąc się końcami chusteczki, którą trzymała na kolanach. Szczebiotanie to nie czyniło na niéj widocznego wrażenia, choć wiadomość o konszachtach Vitzthumowéj z paniami polskiemi i o tym wysłańcu z Polski nie była dla niéj obojętną.
Nasypawszy do ucha gospodyni różnych jeszcze skandalicznych wiadomostek, Denhoffowa, która nigdy długo na jedném miejscu usiedziéć nie mogła, poruszyła się już do wyjścia, aby podobną