siał być nieustannym stróżem i aktorem tragi-komicznego dramatu walki ogromnych pragnień z niezmierną lekkomyślnością. Jemu August winien był wyniesienie swoje na tron polski; on, z pomocą Przebendowskiego, za którym była siostra jego stryjeczna, potrafił pośród najnieprzychylniejszego składu okoliczności posadzić go na tronie Jagiellonów.
Od téj chwili, gdy myśl się ta ziściła, Fleming miał jedno na sercu: połączyć nierozerwanym węzłem Saksonią z Polską, z nich obu stworzyć państwo jedno, dziedziczne, silne, któreby dynastyą Wettinów zrównało z najpiérwszemi w Europie domami panującemi. Fleming znał doskonale stosunki rzeczypospolitéj, ludzi z którymi miał do czynienia, rozprzężenie w instytucyach i umysłach, i wiedział jak z tego korzystać. Kilkadziesiąt lat już pracował nad tém dziełem wielkiém, kilka razy blizkim był urzeczywistnienia naostatek, po tarnogrodzkiéj konfederacyi, gdy zdawało się że wszystko zostało straconém, potrafił uchwycić komendę jedynych niemal wojsk rzeczypospolitéj, a hetmanów rozbroić.
Uśmiéchało się mu więc doprowadzenie do skutku długo żywionego programu. W Polsce tylko stała mu na zawadzie szlachta burzliwa, rozkołysana ostatnią konfederacyą, dumna rzekomém swém zwycięztwem, a w Saksonii miał do czynienia z tym dobrym Herkulesem, który ciągle prządł u kolan jakiéjś Omfalii złoto nici, na które wątku dostarczyć było trudno.
Tylko w historyi ostatnich czasów Rzymu, za cezarów, spotykają się takie jak Augusta Mocnego postacie, z tą autolatryą bezmierną, która żądzom nie zna granic, niczém się nie dając pohamować, żadném prawem powstrzymać. Klęski
Strona:Skrypt Fleminga I.djvu/19
Ta strona została skorygowana.