nawet, upokorzenia, wojna szwedzka, nieudolność własna, gniéw tylko budziły, a nie uczyły pomiarkowania.
Świetniéć, błyszczéć bądźcobądź, dokazywać z puharem w dłoni, w orszaku niewieścim, w zapasach olbrzymiéj siły która cała skupiała się w ręku, bo jéj nie było w duszy — to sobie zadaniem życia uczynił August Mocny.
Zwano go dobrym, chociaż nim nigdy nie był, owszem: rozrzutnym, pobłażającym, umiejącym się przyczaić, ukryć myśl, ale zarazem okrutnym aż do zapamiętania, niemiłosiernym do nieludzkie- aż chłodu serca obojętnym na wszystko rócz co się tyczyło jego samego.
Nic w nim naturalném nie było, sztuczném wszystko i na pokaz, od amorów począwszy, do polityki. Żadna myśl długo nie mieszkała w téj głowie oczadzonéj miłością własną, oprócz urazy, któréj nie zapominał nigdy, i zemsty, która nie wygasała w sercu.
Z olympijskich wyżyn nie schodził nigdy na ziemię, nie kochał nikogo, śmiał się z tych których ściskał przed chwilą, a gdy obalić miał i odepchnąć, stawał się najsłodszym. Ludzie dlań byli zabawkami, które połamawszy, rzucał na śmietnisko. Nic go to nie kosztowało. Z takim panem i takim bohatérem rządzić musiał ów Fleming. Uginać się, zamilknąć, uledz, odgadnąć, wziąć szturmem niedołężnego, narzucić się, pochlebić zręcznie, należało do téj roli sturamiennéj.
Chcąc się utrzymać, musiał co chwila uprzątać z drogi tych, którzy mu zawadzali, pozbywać się ludzi, aby dać zwyciężyć idei. Tą ideą było złączenie dwu państw wielkich i zupełny przewrót w instytucyach rzeczypospolitéj.
Strona:Skrypt Fleminga I.djvu/20
Ta strona została skorygowana.