Fleming rządził naówczas zarówno Saksonią i Polską; tu i tam miał posłuszne narzędzia, w obu krajach nieprzyjaciół. W rzeczypospolitéj wszystkie winy króla kładziono na niego, w Saksonii naprzykrzyło się jego panowanie, które zadługo trwało.
Gotowano mu nieraz pocichu upadek Beichlingena: raz nawet już król był odprawę napisał, gdy Fleming, dowiedziawszy się o tém, wpadł do niego, opanował go, ujął, nastraszył, zwyciężył i pismo odprawiające podarł w kawałki.
Ta potęga nad umysłem króla musiała mu robić nieprzyjaciół; zapiérał im drogę, zaćmiéwał słońce, nikt jednak porwać się nie mógł na olbrzyma. Na to potrzeba było kobiét — tylko białe rączki mogły siéć na niego uplątać.
Wśród wrzawy balowéj, wyśmiéwany przez napół pijanych dworaków, Watzdorf był jedną z kreatur Fleminga, który go stworzył z niczego, aby sobie ulżyć w pracy, a nie obawiać się spółzawodnika. Wyszydzany chłop mansfeldski był nietylko niezgrabnym i zająkliwym, śmiesznym, ale istotnie ograniczonym i głupim. Zawiadywał on niejaki czas dworem pańskim Fleminga; feldmarszałek znał go dobrze, nie zajrzał jednak może do głębi téj duszy spowitéj jeszcze, którą promienie słońca miały rozwinąć inaczéj, niż przewidywał.
Gdy wszyscy dworacy króla i sam August drwili niemiłosiernie z Watzdorfa, Fleming patrzył nań z politowaniem i wysunął się wreszcie na ratunek. Watzdorf sam bronił się grubiańsko i brutalnie.
Wśród elegantów jak Friesen, Vitzthum, von Loem i tylu innych pięknych a zręcznych dworaków, Watzdorf wyglądał ze swą czerwoną, na-
Strona:Skrypt Fleminga I.djvu/21
Ta strona została skorygowana.