Strona:Skrypt Fleminga I.djvu/41

Ta strona została skorygowana.

napełniało go najżywszą dla niéj wdzięcznością. Nie wiedział Dziubiński czemu to przypisać, iż o nim nie zapomniano, chociaż na pokojach podskarbiny stał zdala i bardzo skromnie się trzymał. Nie domyślał się wcale, że gdy tu promował interes swój z Ogińskimi, jego téż użyć miano, ażeby nierównie ważniejszą sprawę przeciwko hetmanom w umysłach szlachty rozjaśnić i w inném świetle postawić. — Rozpoczynała się agitacya, przez hetmana Sieniawskiego i Pocieja podżegana skrycie, aby szlachta unanimitate żądała odebrania owego skryptu Flemingowi, który go czynił panem losów rzeczypospolitéj i całéj jéj siły zbrojnéj.
Było się za co zaczepić, bo hetmanom zarazem odebrano ich władzę dyskrecyonalną rozporządzania asygnacyj dla wojsk, frymarczenia funduszami na utrzymanie ich przeznaczonemi i uciskania szlachty. To się dosyć podobało, ale nie mogło przypaść do smaku, że Fleming swoim cudzoziemskim autoramentem w każdéj chwili miał siłę do zgnębienia rzeczypospolitéj i opanowania jéj.
Wiedziano o tém, że po miastach wszystkie prezydya pozajmował Fleming, a na Kraków miał nagotowanego pułkownika Miera.
Fleming szeptał że tylko opresyą szlachty przez hetmanów chciał hamować; panowie hetmanowie głosili, że rzeczpospolita ginie. Szlachta niedobrze wiedziała, kogo słuchać i komu wierzyć. Chodziło o to, aby mający wziętość i wiarę ludzie, jak zacny pan Gintowt-Dziubiński, promowali Fleminga.
Prawdę rzekłszy, ani on, ani wielka większość szlachty nie sięgała głęboko, nie widziała daleko, a na słowa, jak na wędkę, brać się dawała. Fleming spodziéwał się przez takich Dziubińskich