ty i powagi, ale co za uśmiéchająca się plątanina zalotna, wabiąca wzrok, ciągnąca go w ciemne kątki, wymykająca się oczom i logice, a wdzięczna jak zepsute dziécię, które bawi, choć smuci...
W pałacach, w domach, architektura ta rozkoszna, dziwaczna, jest panią hałaśliwą i króluje; w kościele tylko jéj obco, staje się sztywną, nie wié jak się obrócić, przybiéra minę pobożną, a czuć w niéj wielkie ladaco, choć radaby skruchę udawać.
W Moritzburgu była architektura ta, jak w domu. Zameczek ten pierwiastkowo założył był kurfirst Maurycy, August przerobił go, rozszérzył, upiększył i ochrzcił Dianenburgiem, bo tu piękne łowczynie zjeżdżały dla myśliwskiéj zabawy z królem. Cztéropiętrowy gmach wyrasta jakby ze stawu, obléwającego go dokoła; cztéry wieżyce z czasów Maurycego strzegą po rogach okazałéj budowy. Siedem ogromnych sal, zgórą dwieście pokojów, pozwalało tu najliczniejsze pomieścić towarzystwo. Zewnątrz budowniczy nowy, zapewne Longelune, niewiele mógł przyozdobić mury, ale wewnątrz z całém bogactem ówczesnego stylu wystąpił. Malarze mu dopomogli mytologicznemi obrazami, w których kochanki królewskie występują, jako Diany.
Pałac, bażantarnia, zwierzyniec, staw zarybiony, pełen sławnych karpiów, stanowią całość, którą dworacy Augustowi lubili porównywać z Wersalem. Pośród téj zieleni, nad brzegiem stawu, król kazał zbudować rodzaj galeryi, z szopkami, mającemi przedstawiać sklepy i kramy różnych krajów i narodów. Budy przybrane zielonością, wieńcami, łączyły całe sznury kwiatów i liści. Polowanie na jelenie i dziki, rybołówstwo
Strona:Skrypt Fleminga I.djvu/59
Ta strona została skorygowana.